Ja wiem, że to jest blog pocztówkowy, ale wybaczcie mi to proszę :) Po prostu gdzieś muszę się wypisać, a, że z racji na tego typu występach jestem niestety wybitnie rzadko (dwa-trzy razy na rok), to nie ma sensu robić osobnego bloga. Ale już przechodzę do sedna...
Dzisiaj - w ramach pracy domowej z Wiedzy o Kulturze - poszłam obejrzeć Kabaret Hrabi w programie 'Co jest śmieszne?'. Ten kabaret akurat miałam okazję widzieć po raz pierwszy na żywo, jeśli chodzi o ich takie występy live to mieli jak najbardziej pozytywne oceny. I już wiem, że to jest w pełni zasłużone.
Zasiadając w drugim rzędzie trochę się obawiałam, gdyż jak się okazało wcześniej, Hrabi uwielbiają na scenę wyciągać. A ja jedyne co bym mogła na scenie robić to stać i się śmiać ;) Po kilku wyszedł zza kulis pewien pan - zabijcie mnie, nie wiem kim jest albo jak się nazywa, ale na pewno nie jest w składzie występującym - z 'prośbą do drugiego rzędu'. Oho, będzie gorąco. Tą prośbą było... przeczytanie kilku pytań do Hrabiów na początku :) Razem z mamą się z tego wywinęłyśmy, bo my nie jesteśmy typem, który umie czytać wyraźnie :D Oczywiście zostaliśmy zapewnieni, że oni o niczym nie wiedzą. A jednak na pytanie, czy ustalają wcześniej odpowiedzi padło chórem 'Nie, jest to spontaniczne' :D Tak samo jak 'nigdy nie opowiedzielibyśmy dowcipu ze sceny', po czym ten dowcip został opowiedziany. Ale ogólnie początek - bardzo fajny. Skecze również muszę pochwalić. Na początku zostaliśmy poinformowani, że publiczność najczęściej śmieszy lekarz, facet przebrany za babę, uderzenie kogoś łopatą w łeb i pocałunek dwóch facetów. I mamy praktycznie 4 skecze, ale oni nam tego oszczędzą i... zaprezentują to wszystko w jednym :D I tak - była łopata! Asia Kołaczkowska pięknie z tego wybrnęła 'a może ja pana walnę łopatą?' 'ale ja nie mam wciśniętego Śmiechoguzika' 'to walnę dwa razy', jak również i jej epicki śmiech :) Oj trzeba przyznać, że było ciekawie. W jednym ze skeczy Hrabi porozumiewali się z nami, w języku, który nie wiem jak się nazywa, brzmi trochę jak holenderski albo jakiś podobny ;) Jednakże pewien pan został obdarowany banknotem, aby się zaśmiać :D Gdyż my nie rozumieliśmy nic, a i tak sie śmialiśmy! Ale widocznie niezbyt głośno. Największy strach chyba był, jak zobaczyliśmy wiadro z... ręcznikami. Jak się potem okazało - do nawalania kabareciarzy. Nie żartuję. Jedna osoba została wyciągnęta z publiczności, dostała ręcznik i... miała w kabareciarzy nawalać, jak się jakiś dowcip nie spodoba ;) Nad wszystkim czuwał Darek Kamys, który pokazywał jak uderzać. I to tak pokazywał, że za którymś razem Majer nie wytrzymał i 'Przestań mu już w końcu pokazywać' :D Ale my również nimi oberwaliśmy, a i owszem! Pewnie zapytacie - jak? Otóż przy okazywaniu biletu otrzymaliśmy kartoniki - z jednej strony czerwone, z drugiej białe. I okazało się, że biała strona karteczki symbolizowała nasz śmiech w jednym ze skeczy. Nie wolno było nam się śmiać, tylko podnosić karteczkę do góry. Wiadomo, nie udało się. Takim oto sposobem ja zarobiłam od Darka Kamysa w kolano ;) Zaś obecny na sali Robert Janowski (i to w czasie, jak leciała Jaka To Melodia! :D) conajmniej dwa razy. Ale potem zemsta była słodka. Jedna z córek Roberta Janowskiego została wytypowana, że gdyby jakiś kabareciarz się gotował na scenie - ma ona podnieść kartonik czerwoną stroną, krzyknąć 'Cytryna' i wskazać na gotującego się kabareciarza. I ten kabareciarz miał wypić... szklankę soku z cytryny. Rekordzistą był Lopez - dwie szklanki. Oczywiście, jak to nas zapewniono, Lopez soku z cytryny nie lubi :) A do tego ten piękny komentarz 'A potem jeszcze jeden koncert!'. Oprócz Lopeza, raz sok z cytryny wypiła Asia. Darek - fan soku - niestety ani jednej szklaneczki. A Majer się nie dał wrobić, bo on nie brał udziału w skeczu :( Jaka szkoda. Takich interakcji z publicznością było multum - chociażby obrzucenie nas poduszkami pod sam koniec :) My rzucaliśmy w nich, oni w nas, oberwałam i ja. Udało nam się też doprosić 4 bisów :D I to same słynne skecze, jak Biesiadne Piosenki, skecz z kołdrą i 'Spać nie można, łazi po domu, kręci się', Taniec. Czwartego bisu niestety na ten moment nie pamiętam.
Ogólnie - jestem bardzo pozytywnie zaskoczona! I serdecznie polecam ten kabaret do obejrzenia na żywo - naprawdę spora dawka humoru i kontaktu z publicznością, dodajac do tego całokształt Asi Kołaczkowskiej - no po prostu grzech nie iść :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz